Mam taki fragment warzywnika, tuż pod samym płotem, który cały dzień jest w cieniu. Żeby było ciekawiej, to jest to południowa granica mojej działki. Cień jest tam calutki rok. A przyczyna tego jest bardzo prosta - zaraz po drugiej stronie płotu jest wielkie kłębowisko jeżyn :) Nie do okiełznania. Oczywiście również nie do wycięcia w pień bo:
a) ja bardzo lubię jeżyny,
b) mieszkają tam całe rodziny ptaszków,
c) kłębowisko to hamuje rozsiewanie się przeróżnych roślin z ugoru obok (m.in. "ukochanej" przeze mnie nawłoci.
Wobec powyższego cień zostaje. Ale szkoda miejsca, bo do grządek warzywnych lekko metr jest. Póki co wykaszany od czasu do czasu, bo jeżyny chętnie by się wprowadziły również na tą stronę płotu. Połowę z tego metra spokojnie mogłabym wykorzystać... Tylko jak? Oczyszczenie ziemi i założenie zwykłej rabaty odpada - jeżyny by się tylko ucieszyły. Założenie kolejnej podwyższonej rabaty, wyłożonej na dnie kartonami również nie wchodzi w grę - jeżyny spokojnie sobie poradzą.
Wymyśliłam więc sobie taką sporo podwyższoną rabatę wymurowaną ze starej cegły z wylewką betonu na dnie i jedynie nawierconymi w ściankach otworami do odprowadzenia nadmiaru wody. Piękny plan. Jak dobrze pójdzie, to widzę jego wykonanie za jakieś... 5 lat przy sprzyjających wiatrach. Kasa, czas, namówienie męża - to zajmuje.
Prowizorycznie mam więc w planach:
- wyrównanie pasu pod płotem,
- wyłożenie grubym kartonem,
- podwójna warstwa dobrej agrowłókniny (mam już sprawdzoną pod folią),
- tymczasowa uprawa w donicach i doniczkach.
Tylko czego w tym cieniu??
I w tym miejscu zachwycam się i odnoszę do fajnego posta na blogu: Słoneczny Balkon. I chociażby sama mięta miała u mnie rosnąć, to i tak będzie o niebo lepiej niż teraz ;) Trzymajcie kciuki!